Ultimate Review 112: Ultimate X-Men: Absolute Power

Posted: 02/17/2014 by misiekwolski in Ultimate Review
Tagi: , , , , , , , , , , , , , , , ,

Wiemy już, jak to wszystko się zaczęło, wiemy, że rozwinięcie będzie miało w kolejnej serii The Ultimates, ale zanim to nastąpi, warto sprawdzić, co słychać u mutantów Xaviera. Po walce z Apocalypse’em drużyna na powrót się zjednoczyła, jeszcze silniejsza i bardziej zdeterminowana, by zmienić świat. I na tym w sumie można by było zakończyć serię, z jakichś przyczyn jednak zdecydowano się na kontynuację, za którą odpowiadał głównie Aron E. Coleite (scenariusz) i Mark Brooks (rysunki). Trochę szkoda, bo mogłoby jej nie być.

1 2

3 4

Szkoła Xaviera i Akademia Jutra (ponownie) spotykają się, by pograć w baseball, ale idylliczny klimat przerywa atak kanadyjskiego zespołu Alpha Flight. Drużyna porywa jednego z członków Akademii, Northstara – prywatnie chłopaka Colossusa – wspomagając się tajemniczym narkotykiem o nazwie Banshee. Wkrótce okazuje się, że Colossus sam również od lat wspomaga się tym specyfikiem, co wywołuje zamęt w drużynie i sprawia, że dochodzi do podziału. Ci X-Men, którzy stają po stronie Petera, sami również zażywają Banshee, a wśród nich nieskazitelny lider drużyny, Cyclops…

addicts

O rysunkach Brooksa wielokrotnie się wypowiadałem, więc tutaj sprawę przemilczę, bo w zasadzie jest tak, jak zawsze. Mnie te plansze się nawet podobają, choć jest w zasadzie bez szału. Co ciekawe, Brooks zawsze rysował komiksy Ultimate wtedy, gdy inni rysownicy nie wyrabiali, był więc niejako artystą pracującym „w zastępstwie”. Tutaj też tak jakby mamy do czynienia z komiksem-zapchajdziurą, bo wszak maszerujemy w stronę Ultimatum, więc idea jest podobna. Dlatego intrygujący jest fakt, że samego Brooksa też musieli wspomóc w trzecim zeszycie aż dwaj artyści, Clay Mann i Brandon Peterson, co pokazuje, jak duże braki w zespole kreatywnym miał Marvel w 2008 roku. Od strony graficznej nie jest jednak źle. A jak scenariusz?

alpha_flight

Tutaj widać wyraźnie, że Coleite chciał trochę naprostować koncepcje Kirkmana i wrócić do źródeł uniwersum Ultimate, a więc mówić o ważnych problemach współczesności przy użyciu superbohaterskiego sztafażu. Mamy więc bardzo rozbudowany wątek uzależnienia od narkotyków, tym bardziej złożony, że dotykający bezpośrednio jednego z najstarszych członków drużyny. Pod nieobecność Xaviera – który przebywa na Wyspie Muir w ramach rehabilitacji po spotkaniu z Apocalypse’em – okazuje się, że niektórzy mieszkańcy szkoły zażywają Banshee od bardzo dawna. Chodzi oczywiście o Colossusa, który – i tu Coleite ujawnia cały swój spryt – bez Banshee nie jest w stanie utrzymać swojej siły. Narkotyk ten to bowiem nic innego, jak MGH – Mutant Growth Hormone – który zwykłym ludziom zapewnia czasowy dostęp do supermocy, a u mutantów wyzwala wtórne mutacje. Do tej pory jedynym mutantem posiadającym taki arsenał mocy był Wolverine. I to w oparciu o jego DNA powstaje Banshee.

spider-man

Co natomiast z Colossusem? Idea jest taka, że Colossus zamienia się w stal, ale po przemianie jest zbyt ciężki, żeby móc się sprawnie poruszać. Pomysł jest znakomity, wraca bowiem do koncepcji, że supermoce wcale nie muszą być cudowne. Specjalnie cofnąłem się do starszych numerów Ultimate X-Men, żeby sprawdzić, czy scenarzysta odrobiłlekcje i ta koncepcja się klei. Otóż nie klei się. Przynajmniej dwa razy – w niewoli w Weapon X i na Krakoi – Colossus był odcięty od źródła Banshee, więc trochę ta koncepcja naciągana. Chyba że założymy, iż w przypadku Petera czas działania narkotyku jest długi i liczyć może nawet tydzień, to wtedy ma to sens. Wyjaśniłoby to też wahania nastrojów we wcześniejszych historiach o X-Men, kiedy np. Colossus opuścił drużynę z lęku, że Xavier przeczyta jego myśli (i odkryje, że jest narkomanem). Swoją drogą to właśnie w taki sposób, przez nieuprawnione wejście do głowy Petera, Jean Grey dowiedziała się o jego uzależnieniu…

gay

Zaraz zaraz. Jean Grey? Jak pamiętamy, Marvel Girl uzbrojona w boską moc Feniksa odleciała do gwiazd. A tutaj, na kartach tego komiksu, cały czas jest w drużynie jakby nigdy nic. Dowiadujemy się więc, że faktycznie – była w kosmosie, ale jej ingerencje zwróciły na nią uwagę Watchera i Silver Surfera, którzy przemówili jej do rozumu i nakłonili, by wróciła na Ziemię. W ten sposób X-Men zyskali moc Feniksa po swojej stronie, choć Jean bardzo się ograniczała w jej używaniu. No i wychodzi na jaw, że będąc omnipotentną, zapragnęła znaleźć niebo, aby spotkać się ze zmarłym ojcem. Tutaj nieścisłość numer dwa: jej ojciec – o czym wiemy z Ultimate War – żyje i ma się dobrze. Jedynym wyjaśnieniem tej wpadki scenarzysty jest stwierdzenie, że być może zmarł on gdzieś po drodze podczas innych przygód X-Men, a Jean po prostu dręczą wyrzuty sumienia. Tym niemniej scenariusz w ogóle na to nie wskazuje.

logan

Skoro już grzebiemy w biografiach, nieścisłość numer trzy: przeszłość Cyclopsa. Okazuje się, że niechcący Scott zabił swoich przybranych rodziców, gdy jego moce ujawniły się po raz pierwszy. Takim znalazł go Profesor X i Marvel Girl, którą wszak Xavier wyciągnął z zakładu psychiatrycznego. Problem w  tym, że nie ma w tym wszystkim miejsca na Alexa Summersa, brata Scotta, ale być może wynika to z faktu, że dla przedstawionych tutaj wydarzeń nie był on istotny. Tak czy inaczej, brak dbałości o sens całości bardzo rzuca się tutaj w oczy. To wszystko sprawia, że choć główny wątek jest ciekawy, to ginie on w masie głupich błędów, których z powodzeniem można było uniknąć; wszak uniwersum Ultimate nie jest aż takie duże i swobodnie jedna osoba może je ogarnąć. Że już nie wspomnę o nadużyciu numer cztery, ale to zostawię na koniec.

cyke

Tak więc cała fabuła najpierw kręci się wokół próby odbicia Northstara z rąk tajemniczego Vindicatora (którego sekret zna tylko Rogue, bo dodtknęła jego twarzy) i Alpha Flight, z którymi zatargi miał onegdaj również Wolverine. Podejmują się tego ci X-Men, którzy poszli za Colossusem, a więc ta mroczniejsza, bardziej ambiwalentna moralnie część zespołu: Dazzler (a z nią Angel), Rogue (która znajduje wolność w Banshee), Nightcrawler (mający wyrzuty sumienia po tym, jak potraktował Colossusa po jego coming-oucie) oraz Cyclops, który początkowo robił to po to, by odkryć ich prawdziwe zamiary, ale uległ Banshee. Potem drużyna zwalcza jeszcze niedobitki Acolytes z Australii (walczyli z nimi już podczas swojej wycieczki po świecie z książką Xaviera). Gdy wreszcie dochodzi do pojedynku między renegatami Colossusa i resztą X-Men, konflikt jest bardzo konkretny. Narkomańska drużyna szybko przekracza granicę, staje się bardziej nieobliczalna i nadpobudliwa, co ma symulować efekt narkotykowego głodu (albo głodu papierosa, bo i taki można tutaj podstawić). Ogólnie pod względem dynamiki jest to dobry komiks. Dochodzi do solidnych ekscesów, jak na przykład wyrwanie Colossusowi serca (bez którego w stalowej postaci potrafi on funkcjonować, jak się okazuje). Logan natomiast traci nogę.

leg

Udało się też scenarzyście kilka nawiązań; oto z narkomanami po MGH walczą również Kitty Pryde i Spider-Man, którzy potem pomagają Wolverine’owi odkryć prawdę o Banshee. Posuwa się też naprzód kwestia zażyłości między Kitty a Loganem, rozpoczęta po rozluźnieniu relacji ze Storm m.in. notką, którą Iceman przekazał Kitty kilka historii wcześniej. Pojawia się też Liz Allen jako Firestar, już w szeregach X-Men, co cieszy, bo wychodzi na to, że nie zapomniano o tej bardzo wszak interesującej postaci. Jest też szereg nawiązań do Originów, jak chociażby Watcherzy i wątek wyspy Savage Land.

watchers

To bowiem na wyspie 15 lat temu Xavier i Magneto odkryli, że DNA Wolverine’a może być kluczem do syntetyzowania Banshee, ale wtedy zdecydowali, że efekty uboczne zażywania narkotyku będą katastrofalne. Czort wie, jak wpadli na to, by zamknąć Logana w pojemniku i ściągnąć z jego DNA narkotyk, ale co tam. Ważne jest to, że Magneto po latach wznowił produkcję Banshee i wypuścił na rynek, w tym dostarczył je – pośrednio i pewnie nieświadomie – w ręce Colossusa. Trochę to się gryzie z tym, że Colossus był w X-Men – a nawet brał Banshee – znacznie wcześniej, gdy Magneto chciał jeszcze po prostu podbić świat, ale może pierwsze próby z MGH odbywały się już wcześniej. Najciekawsze w tym wszystkim (jeśli odrzucić idiotyzmy) jest to, że plan zalania ludzkości MGH jest całkiem sprytną koncepcją i możliwe, że to właśnie Erik miał na myśli, kiedy w Magnetic North stwierdził, iż ma nowe pomysły na podbicie świata. Całkiem spoko. I dodatkowo tłumaczy, dlaczego trzymał low profile podczas wizyty w domu Liz Allen; po prostu walka mu się nie opłacała.

banshee

Co jednak najdziwniejsze, Magneto skaptował do współpracy nad Banshee nikogo innego, a Moirę MacTaggert, byłą żonę Xaviera. Mogło to być pomyślane jako policzek dla samego Profesora X, ale trochę to dziwne rozwiązanie: mieszać Wyspę Muir w produkcję MGH. Faktem jest, że Moira miała własne powody, by wejść w ten układ, ale to jednak trochę dziwne, że nawet nie zająknęła się o tym Charlesowi. A on sam nic nie wyczuł, przebywając na Wyspie podczas swojej rehabilitacji. Ten wątek miał prawdopodobnie potencjał na otwarcie się na nowe zmagania X-Men ze światem, być może nawet na odkupienie Moiry, ale w tym komiksie kończy się to dość jednoznacznie. Wikipedia podaje, że Moira ginie pod koniec tego komiksu, ale nic na to nie wskazuje. Tym bardziej, że miał ją zabić rzekomo… Quicksilver.

quicksilver

Jeśli wierzyć ostatniemu panelowi, Pietro wrócił pod skrzydła swojego ojca. I to jest chyba największy mózgotrzep tego komiksu, który domaga się wyjaśnienia. Co się stało? Jak? Dlaczego? O co chodzi? Te pytania będą musiały poczekać na odpowiedź jeszcze chwilę, bowiem już za moment kolejny rozdział „Marszu w stronę Ultimatum”. Zapnijcie pasy!

nortchstar

Dodaj komentarz