Archive for the ‘Obrazy’ Category

Że niby Rihanna mnie zachęci?

Posted: 04/13/2012 by magoo8787 in Mądrości, Obrazy
Tagi: , , , ,

W trakcie spokojnego spaceru ulicą natknąłem się na ten oto plakat:

Oczywiście miał polską wersję napisów, lecz nie w tym rzecz. Wzbudził raczej refleksję, czy rzeczywiście Rihanna ma mnie zachęcić do obejrzenia filmu science-fiction, pełnego walk, wybuchów i serii z karabinów maszynowych? Poza epizodem w Dziewczynach z drużyny czy czymś takim, Rihanna w filmach nie grała. Teraz wchodzi od razu na dużym ekran, aby pod wodzą Liama Neesona podjąć walkę. Generalnie trochę śmieszy mnie ten jej bojowy wizerunek. Dla fanów jej muzyki (do których się nie zaliczam) zapewne bardziej interesująca byłaby jakaś rola w komedii romantycznej, a może, biorąc pod uwagę życiowe doświadczenia, w dramacie obyczajowym o piosenkarce, którą leje jej chłopak, również uprawiający muzykę. Do kina akcji natomiast ta kobitka mi zwyczajnie nie pasuje.

Mam świadomość, że plakaty filmu wydrukowano w kilku formach – również z Liamem Neesonem, Taylorem Kitschem czy Alexandrem Skarsgardem. Mimo to piosenkarka mnie nie przekonuje. Ale może się to zmieni po obejrzeniu filmu.

Magoo

Się rozpędziłem ze zwiastunami, aż tu nagle pojawiły się nowe. Te filmy też trzeba będzie zobaczyć:

Niedługo do tych zwiastunów dojdzie jeszcze jeden, ale o tym na razie sza.

Tak sobie ostatnio siadłem do cyklicznego przeglądania zwiastunów i zrobiłem małą listę ciekawie zapowiadających się, kuriozalnych albo po prostu dobrze zrobionych zajawek filmowych. Efektami dzielę się niczym dobry katolik.

Zaczynamy tradycyjnie od wampirów i filmu Underworld: Przebudzenie, w którym Kate Beckinsale znów będzie biegać w lateksie, pić krew, strzelać, zabijać, kogoś i czegoś szukać… czyli jak zwykle. W tym zwiastunie sugeruje się, że będzie szukać znanego z poprzednich części Michaela Corvina; według opisów jej głównym przedmiotem zainteresowania będzie córka, narodzona nieświadomie z jej trzewi niczym w Kill Billu… Mam nadzieję, że nie będzie tak źle. A jak będzie, to cóż… zawsze pozostaje Kate Beckinsale.

 

Drugi w kolejności jest Haywire – film, który opiera się na starym jak świat schemacie „jest sobie szpieg – szpieg jest lojalny – szpieg zostaje zdradzony – szpieg mści się na mocodawcach”, który widzieliśmy setki razy w Bondach, Bourne’ach, Mission: Impossible’ach i innych Ściganych… Tym razem jednak szpiegiem jest niewiasta, a obok niej występują Ewan McGregor, Michael Fassbender, Antonio Banderas i Michael Douglas. Może nie będzie tragedii.

 

Jeśli mowa o filmach, z którymi łączą się pewne oczekiwania, to na pewno należy do nich Król wyspy skazańców, który wydaje się być odpowiedzią zdrowego rozsądku na Sucker Punch.

 

Ze zdrowym rozsądkiem z kolei niewiele pewnie będzie miała wspólnego epicka adaptacja baśni o Jasiu Fasoli w reżyserii Briana Singera.

 

Z kronikarskiego obowiązku wspominam też o kolejnym sequelu Facetów w czerni. Część trzecia będzie o podróżach w czasie i ogólnie wielkiej zadymie, czyli bez zmian. Może być śmiesznie.

 

Dobra, no to czas na pierwszą trójkę. Ghost Rider: Spirit of Vengeance. Czyli płonący kościotrup na motorze. Wszelki komentarz jest właściwie zbędny.

 

Mój prywatny faworyt, sequel NAJGORSZEGO i NAJGŁUPSZEGO filmu nakręconego w XXI wieku. Bardzo trudno popełnić coś równie głupiego, jak G.I. Joe: Czas Kobry. A jednak twórcy przygotowują część drugą, zatytułowaną G.I. Joe: Retaliation (polski tytuł będzie pewnie brzmiał Odwet czy coś w tym guście). Zwiastun jest zrobiony na modłę tradycyjnego kina akcji z elementami fantazji Johna Woo, do tego ktoś w nim strawestował The White Stripes i wkleił Bruce’a Willisa, najprawdopodobniej z innego filmu… tak że nie dajcie się zwieść. To będzie bardzo zły film. Jedyne, co mnie zastanawia, to czy da się głupotą przebić „jedynkę”?

 

To się powywnętrzałem, ale prawda jest taka, że i tak wszyscy czekamy tylko na ten film:

Światełko w tunelu

Posted: 11/28/2011 by misiekwolski in Obrazy
Tagi: , , ,

Drugi wpis będzie kontynuował linię zwiastunowego malkontenctwa. A właściwie ją zawieszał, bo jak się okazuje – zwiastun najnowszej polskiej sensacji (choć zdradza dużo z fabuły) jest jednak najlepszym osiągnięciem rodzimej produkcji trailerowej, jaką widziałem od kilku lat. Mówię oczywiście o 80 milionach.

 

P.S. Opowiadałem Wam, że czytałem scenariusz? I że prawie tam statystowałem? Nie. To nie  opowiem, bo w sumie i tak nie ma o czym.

Głupotą prosto z ekranu

Posted: 11/10/2011 by misiekwolski in Obrazy
Tagi: , , ,

Jakiś czas temu pisałem, że Amerykanie zapomnieli, jak robić zwiastuny. No cóż, Polacy nigdy się nie nauczyli…

 

Tak… no.. ten… hmm… następny, proszę…

Oto odpowiedź…

Posted: 10/26/2011 by misiekwolski in Obrazy
Tagi: , ,

…na wszystkie pytania dręczące ludzkość od bez mała dwunastu lat.

Amerykanie zapomnieli, jak robić zwiastuny

Posted: 10/11/2011 by misiekwolski in Obrazy
Tagi: , ,

Ale kogo to obchodzi, skoro w tych dwóch minutach jest tyle zajebistości, że każda sekunda więcej rozpieprzyłaby monitor?

 

Jaram się. Ojoj, jak ja się jaram…

Niech żyje Król

Posted: 09/21/2011 by misiekwolski in Obrazy
Tagi: , ,

Uporządkujmy pewne sprawy. Po pierwsze:

 

Po drugie: mam 26 lat i wciąż płaczę na Królu Lwie. To niesamowite, jak bardzo ten film działa na wyobraźnię. Dzisiaj miałem okazję widzieć w kinie wersję 3D i przyznam, że popłakałem się trzy razy. Kilkakrotnie też się uśmiałem, choć z zupełnie innych fragmentów niż kiedyś. Wiele nowych rzeczy też w tym filmie znalazłem, a z ponownego odkrywania starych zachwytów czerpałem niesamowitą frajdę.

Czy jest i o czym jest Król Lew – nikomu mówić nie trzeba. Powiem więc, co nowego w nim znalazłem, choć pewnie nikogo tym nie zaskoczę. A więc piękna relacja ojciec – syn, z jednej strony bardzo demiurgiczna, z drugiej… campbelliańska? Jungowska? Chyba raczej to drugie, choć nie da się ukryć, że Simba przechodzi w tym filmie klasyczną monomityczną przemianę; przekracza niedozwoloną granicę (cmentarzysko słoni),  przechodzi przez punkt bez powrotu (śmierć ojca), wyrusza w podróż, spotyka trickstera (duet Timon i Pumbaa), sprzeciwia się próbom, ale namówiony przez nietuzinkowego mędrca (Rafiki) schodzi do jaskini, by odnaleźć własne ja, po czym wraca, by przynieść porządek i prosperity do swojego świata, czytaj: zrzucić Skazę z tronu (na którym – nawiasem mówiąc – zły lew nigdy nie zasiadł, zawsze bowiem przemawiał do innych zwierząt spod lwiej skały). Zamyka krąg, ale tak naprawdę go przerywa, łącząc świat swojej wyprawy z rodzinną ziemią, co utożsamia finałowa scena, w której stoi na szczycie skały zarówno z Nalą i Zazu, jak również Timonem i Pumbą. Nie można nie wspomnieć o przejmującej scenie wejścia Simby na samą skałę  – niesamowita odwrotność słynnej sceny ze schodami z Pancernika Potiomkin – będącej jedną z najwspanialszych metafor wejścia w dorosłość, jaką zna światowe kino.

No właśnie: jest to przede wszystkim film o dojrzewaniu. Młody bohater rzucony w wir dorosłego życia zbyt wcześnie (jak każdy z nas) ucieka do komuny hippisowskiej, w której spędza okres buntu i kontestacji, by ostatecznie odnaleźć spokój i spełnienie u boku ukochanej, co jest równoznaczne z wzięciem odpowiedzialności za swoje – i nie tylko swoje – życie.  Analogia do wyjazdu na studia nasuwa mi się sama. Zresztą beztroska egzystencja wśród kontestatorów i abnegatów kończy się dopiero wtedy, gdy Simba spotyka Nalę i pod przewodnictwem Rafikiego łączy konserwatywne dzieciństwo ze zbuntowaną młodością, co jest synonimem wejścia w dorosłość. Wbrew pozorom krąg się nie zamyka, tylko przemyka niczym po spirali; Simba jedynie pozornie odw0łuje się w poszukiwaniu własnej tożsamości do zewnętrznego ojca (co by było pokłosiem trybialnego manizmu, że o starotestamentowej koncepcji Boga nie wspomnę), w rzeczywistości jednak odnajduje go w sobie (a to już buddyzm). Co ciekawe, w tym filmie obie inkarnacje ewidentnie idealizowanego ojca są jednym i tym samym, a to już New Age pełną gębą.

No i galeria postaci. W większości oczywiście jednowymiarowych, bo a) to jednak film dla dzieci, b) przemiana Simby może być dzięki temu bardziej wyrazista, ale nie mniej przez to fantastycznych. Niestety, dzisiaj te typy charakterologiczne trochę nam spowszedniały – głównie dlatego, że Disney wykorzystywał je gdzie popadnie – ale trzeba przyznać, że w Królu Lwie ich realizacje są wręcz perfekcyjne. Ateista Timon i abnegat Pumbaa, wojownicza Nala (zawsze ląduje na górze), zdradziecki Skaza, irytujący Zazu, zwichrowany Rafiki, a nade wszystko – parodia antycznego chóru, czyli Ed, Shenzei i Banzai, genialnie kontrapunktujący dramaturgię filmu… to wszystko udało się spiąć i wyważyć niemal znakomicie.

No to po trzecie: 3d. Nie lubię, ale w tym przypadku nie zawiodło. Wszystko było jak trzeba, dynamicznie, estetycznie, drobiazgowo, umiejętnie wykorzystano potencjał wielu kadrów, a chyba przez fakt, że jest to animacja, oko mniej się męczyło. Choć może to przez dużą ilość zieleni… w każdym razie tutaj łzy wyciskała fabuła, a nie trójwymiarowe kociokwiki.

Na koniec kontekst. Prawie dziesięć lat po Królu Lwie powstał inny piękny film o relacjach ojca i syna, czyli Droga do Zatracenia. Inny klimat, inna tematyka, ale również wiele emocji. Kto nie zna, niech się zapozna:

Wybrane aspekty reedycji Sagi na Blu-ray

Posted: 09/17/2011 by misiekwolski in Obrazy
Tagi: , ,

Myślę, że w tym wypadku obraz powie więcej niż słowo.

 

Ktoś w Imperialu wkrótce straci pracę. Może zechcą zatrudnić dziennikarza-doktoranta z doświadczeniem edytorskim?